Rzeki bywają różne – duże i małe, nizinne i górskie, bystre i tępe, leniwie zmulone i pracowicie twórcze. – Są też rzeki serdeczne.
Serdeczną rzeką była dla mnie Raba.
Zaczynało się toto pod szczelnie powleczonymi drzewostanem Gorcami, a kończyło aż w Ujściu Solnym – dalej była usłużna Wisła, niosąca na leniwych ramionach, na pożebrowanym łachami grzbiecie – szkuty pełne ziarna, hen, aż do Gdańska. – Dużo tego nosiła i długo.
Cechą nieodłączną rzek górskich jest żywość – toteż Raba była jak najbardziej żywa. Definitywnie odcedzone z brudu strugi z hałasem wiły się, obijając, wśród białych poboczy nieustannych kamieńców. Iść pod prąd było pięknie i trudno. Chociaż różnokształtne owale otoczaków usiłowały ze wszystkich sił źle pasować do stóp, to pachniało rzeczysko ślicznie, szumiało idyllicznie, szło się więc godnie, a każdy krok przynosił kawał przyjemności. Również wędrówka z prądem smakowała jak chrupiąca bułka z wiejskim masłem.
I tam działo się…
Pod poderwanym brzegiem dwa raki niosły padlinę do swojego domku, pstrągi biły się zacięcie o najzwyklejszą muchę, trocie, nawet łososie – bywały od nich nie gorsze, kiedy corocznie wędrowały do podnóży Turbacza, klenie wachlarzami ciekawej żarłoczności wypełniały beła i głęboczki.
Pod nurt takiej właśnie rzeki szedł kiedyś Hemingway i rybobrał.
Gdy podążałeś pod prąd i pod słońce – bo Raba – nikt nie wie czemu – płynie z południa na północ – wydawało się, że ściele się pod nogami kręta jezdnia rtęciowego srebra wytyczona stertami pereł.
Na brzegach, nad brzegami, nawet całkiem w górze – punktowały się drewniane chałupki otoczone zbielałymi sadami. Co leniwsi chłopi i Górale siedzieli i patrzyli na rzekę.
To był dobry widok!
Że dawnej Raby już nie ma – jest oczywiste. – Na stertach zaschniętego błota rosną dżungle chwastowe, a pośrodku leje się coś burego. – Raki zdechły, łososie uwięzione, pstrągi, klenie, jelce, nawet malutkie szczebelki przemianowano na zyskowne inwestycje.
Ktoś dał, podobno, na ratowanie strug srebra w Polsce grubachne pieniądze – jednak poszły one – jak zawsze – na powszechne ubogacanie gówna.
Jadąc wzdłuż Raby w dół mapy, ku południu – pomnij o tym, dobry człowieku.